czwartek, 8 maja 2014

Wiosna.....ach to Ty ?

Pomimo , ze to maj to u nas pada wlasnie za oknem snieg. Jest kolo osmej ( post wrzuce do sieci zapewne wieczorem ) i mam nadzieje , ze ten snieg w koncu przemieni sie w deszcz . Deszcz , ktory tu u nas jest naprawde juz dlugo wyczekiwany. Ziemia jest sucha jak pieprz. Ja posialam trawe i za pieruna nie chce wzejsc , pomimo moich wczesniejszych staran . Tak, podlewalam kilka razy , ale co z tego - jak w dzien cieplo , a w nocy mroz w okolicach minus pieciu . Coz , takie miejsce taki klimat . A ze to maj , to malo to kogo obchodzi . Chyba musi uplynac jeszcze z dekada , moze dwie az zapomne , ze za moich ,, polskich '' czasow maj to byl najcudowniejszy miesiac pod sloncem. Cieply , pachnacy kwieciem i pokazujacy , ze wszystko , ale to wszystko zaczelo budzic sie ze snu. Pamietam , jak trudno mi bylo wysiedziec w szkolenj lawce . Ech ..... stare , dobre czasy . Ale nic , w koncu za dwa miesiace wakacje :-)

Ostatnio znow targaja mna rozterki dotyczace ludzi i ich postepowania . I pomimo , ze stara juz jestem i swoje trzonowe zebiska zezarlam na rozwiazywaniu probemow to wciaz ludzie mnie zadziwiaja . O o zgrozo - to zdziwienie nie jest z zachwytu , lecz z rozczarowania . Dlugo by pisac o losie obcokrajowca, o losie Polaka , ktory mimo ze z dala od swojej ojczyzny to bardzo blisko swoich rodakow . Ci , ktorzy zyja w Polsce znaja tylko takie opowiesci z zaslyszenia . Ale wydaje mi sie, ze chyba tak naprawde nikt nie ma jasnego pojecia o tym , co mozna dostac od rodaka za granica. Juz chyba kiedys pisalam, ze nalezymy do tej grupy , co to z rodakami tylko czasami ,, hey '' w sklepie sobie powiedza .  Raczej nic poza tym , waskie grono znajomych i to nie za bliskich . Staramy sie nie powielac swoich bledow i nie dawac sie kopac po dupach . Ale .... ale to i tak nie jest nas w stanie uchronic przed wbijaniem kolejnych dzid w plecy . Ale moze tylko bol juz zelzal po poprzednich doznaniach i spac sie jakos daje. To taka jedyna roznica . I zmiana paszportu na norweski nawet nie pomoze . Bo my z natury bardzo tradycyjni jestesmy, bardzo przywiazani do naszej ojczyzny , no i moze troche nawet patriotyczni . I co z tego ? Ja bym najchetniej paru polakow na ksiezyc wyslala , tak bez biletu powrotnego . A ze ksiazek w swoim zyciu troche juz przeczytalam, kilka madrych reportarzy obejzalam to..... to nadal jesli chodzi o nasza polska mentalnosc mysle ze jestem w ciemnej dupie. Bo jest tych opisow naszej mentalnosci : ze to zazdrosni z natury jestesmy , ze ,, Bog zywemu nie przepsci '' , ze oko za oko to nasza domena , ze krol sie bawi zlotem placi ..... . Oj jest tego . I co ? I sprawdza sie , ale my wcale nie madrzejemy pomimo , ze i lat nam przybywa i dupy wszyscy mamy twardsze od kopania. Co do dupy , to kiedys postanowilam juz wiecje jej nie nadstawiac , ale ze serce mam wielkie - a pomagac to moje drugie imie to wciaz cos we mnie trafia. I glupia jestem ze az strach , ale chyba juz taka jestem . Chociaz , jak tak patrze na siebie to dochodze do wniosku, ze chyba staje sie coraz twardsza , bardziej gruboskorna , no i asertywna. Ale gdzies tak za uszami zawsze kwili ten skowronek ,, wez i pomoz, wez i doradz, wez i pochwal, wez i..... ''. A ja chyba mam juz naprawde serdecznie dosc . I postanowilam wiecej sie nie ,, podkladac do bicia '' . Nie dam sie wykorzystywac , nie dam jezdzic po sobie jak po dzikiej swini . Na pochybel !!!!!

Dosc tego malkontenctwa, zabieramy sie do milszych spraw. W paitek przylatuja tesciowie . Juz po raz kolejny . Strasznie sie ciesze na te wizyte, bo od stycznia tak naprawde nikt nas nie odwiedzal. Dol domu juz prawie skonczony, dzisiaj chyba fugowanie podlogi . Tylko sufit do pomalowania mi zostal, ale to moze poczekac , wrecz musi - bo bejcy mi zabraklo . Moj hobby room gotowy nareszcie. Ale ze wciaz robie kilka projektow na raz to znow zagracony jest . Ale ja juz chyba inaczej nie potrafie. Jak jest zbyt ladnie i prosciusio to zaraz musze nabalaganic . Ostatnio oddalam kilka mebli , co to je mialam do przerobki. Zaczelam chyba mierzyc sily na zamiary i kalkulowac koszty . Jak widze , ze mebelek ktory dostalam zajmie mi mnostwo czesu  i materialu - rozstaje sie z nim . Ale pomimo tego, wciaz kilka sporych i mniejszych mebli czeka na swoja kolej. Wczoraj je przestawialismy i ustawialismy nawet pietrowo. Ech, wciaz mi brakuje miejsca. Ale nic to , bo ostatnimi tygodniami pracowalam bardzo intensywnie i oto efekty mojej pracy . Wualllllaaaa....



  Stary fotelik na biegunach , byl w kolorze ciemno zielonym . Najpierw mial byc tylko rozowy , ale pomyslalam - ze moze spodoba sie komus , kto ma chlopaczka. No i tak sie wlasnie stalo :-) . Dobrze , ze dolozylam ten turkus . Z tylu widac pomalowany na bialo stary kominek , ktory stal u nas jak kupilismy dom . Byl czynny , nawet palilismy w nim jedna zime , ale spala drewno jak komin , nie nadazysz dokladac . Ale nie wyrzucilismy go , stoli teraz dumnie w gornym salonie i udaje swiecznik , bo po otwarciu drzwiczek mozna wlozyc tak wielka swiece i zapalic . Wyglada calkiem calkiem :-)


Stlik , a wlasciwie tylko nogi lezaly u nas chyba rok . Tomek sie zbieral i zbieral , robil blat - ale zawsze cos bylo pierwsze . Wyszedl pieknie . Ups , ale sie chwale . Ale naprawde wyglada zjawiskowo .


Stlik byl w oryginale brazowy i zniszczony . Na koniec ,, ktos '' , rozumiecie ,, ktos '' wylamal noge . Lezalo to w kacie tez ponad rok . Wiedzialam z gory juz, jak go pomaluje , bo juz kiedys dwa takie zrobilam . Czysta biel i przecierka.





Lampy dostalam od jednego z nauczycieli u mnie w szkole . Zapytal, czy nie chce starych lamp , bo je bdzie wyrzucal , a wie ze ja zajmuje sie odrestaurowywaniem mebli . Kurcze , nawet przywiozl mi je pod dom . Troche bylo z nimi zabawy , bo mialy starusie oprawki na zarowki , ale i z tym sie uporalismy . jedna postarzana na bialo, a druga turkus postarzany .



Ten stolik kawowy kupilam kiedys na jakiejs aukcji z mysla , ze bedzie stal wlasnie tam obok mebli w loft stua - czyli w salonie na poddaszu . Ale w miedzyczasie postaralam sie o inny i ten tez pojdzie ,, do ludzi ''


A to byla gablotka na bizuterie z jakiegos sklepu , sama nie wiem skad ja mam , juz nawet nie pamietam . Moja corka chciala ja kiedys , ale chyba sie rozmyslila. gablotka lezala sobie zapomniana, az zabralam sie za nia . Mozna ja wykorzystac na tysiac sposobow . min. na bizuterie .

Chyba nie wspominalam wczesniej , ale od okolo roku uzywam farby kredowej , ktora sama produkuje :-) . Przepis oczywiscie znalazlam w siecie , bo z natury oszczedna jestem. Oryginalne farby kredowe maja tu oszalamiajaca cene . Zreszta chyba nie tylko tutaj .Chociaz biorac pod uwage cene norweska Lady Jotuna to malo oszczedzam. Problem byl tylko z kupieniem proszku kredowego, ale i to znalazlam w siecie. Wiec mieszam i maluje i za przepis na farbe Bogu dziekuje :-) tu link do przepisu Your Own Chalk Paint

Zegnac sie musze i zabierac za robote - bo czeka ;-) .
Ania

18 komentarzy:

  1. Musiał Ci ktoś bardzo dokopać.... wywal z siebie te przykrości, bo szkodzą zdrowiu, a my potrafimy słuchać i utulić w potrzebie.
    Mebelki, jak wszystko co robicie wspaniałe i na pewno je nowi właściciele docenią.
    U nas też przymrozki niszczą nowe nasadzenia w ogródkach, a maj był już w kwietniu.
    Chmury słonko zakrywają, ale deszczu stanowczo za mało.
    Życzę Ci dobrych ludzi wokół i ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Tereniu , to bardzo dluga historia , siegajaca az do roku 2009 . Ale wciaz daje o sobie znac , bo ludzie to tylko ludzie. Mowisz , ze tezmacie przymrozki . Kurka wodna , pamietasz salate ktora wysialam ? Ano wyglada jak mini mini mini XS i nie wiem co jeszcze . A moze ona taka juz jest ??? Pozatym przetrwalo tylko polowa . To taka wiosna u nas

      Usuń
  2. Pewnie to głupio zabrzmi ale ucieszyła mnie treść Twojego posta na temat nas Polaków na emigracji i naszego podejścia do siebie. Wydawało mi się że tylko ja mam takie odczucia, w stosunku do hmm ukochanych rodaków. Nie mieszkam tak długo w Norwegii jak Ty i myślałam że może bardziej odczuwam reakcje negatywne Polaków do siebie ponieważ nie do końca się zaaklimatyzowałam i czepiam się niepotrzebnie. Ale nie jestem sama w tym odczuwaniu. Dzięki za tego posta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie , nie czepiasz sie , tak jest po prostu i juz . Pozdrawiam ANia

      Usuń
  3. Aniu nie wiem skąd w ludziach tyle wredności a we mnie tyle naiwności, na której tyle razy się już przejechałam. Ciągle się uczę żeby nie dać się znowu nabrać i niestety zawsze polegnę, bo sobie tłumaczę ostatni raz pomogę, ostatni raz dam sobą pomiatać itd... A mebelki cudowne i tak pięknie odnowione - szkoda, że mam tak daleko do Ciebie, bo chętnie bym coś przygarnęła :) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to MOnika witaj w klubie. Ale wiesz co, Ty jestes jeszcze mloda, Ciebie da sie uratowac , bo ja to juz chyba poleglam na tym polu . Trzymaj sie i nie dawaj draniom ;-)

      Usuń
  4. Witaj Aniu. U nas wiosna w pełnym rozkwicie - bzy i konwalie + cała reszta. Po pierwsze, nie dawaj się doopkom. Wbrew pozorom, jest ich na świecie mniej niż nam się wydaje, tylko może ich intensywniej postrzegamy. Tak jak negatywne wieści czy opinie są jakoś bardziej obecne wkoło, tak i może doopki łatwiej zauważyć, bo krwi napsują i tyle.I nie tylko Polacy - doopek ma nie zna granic terytorialnych. Po drugie - czy masz w planach popełnienie posta o metodach 'ożywiania' mebli? Mam z dwa czy trzy stare mebelki. Szkoda żeby tak niszczały. Może jakiś przyspieszony instruktaż? Po trzecie - niestety nie będzie nam dane zostać sąsiadkami. Właśnie dostałam odpowiedź odmowną z Ål.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. FAEN !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! To tyle jako komentarz do ostatniego zdania. Ale zaproszenie na nicleg ;-) nadal aktualne. Wiesz co, czasami bije sie w piersi i mowie sama do siebie , dlaczego nie pokazuje krok po kroku jak cos robie. Ale ja dzialam spontanicznie, jak jestem na dole domu to wpadam raz po raz do mojej norki i cos tam zmalowuje. Nie mam ze soba aparatu , a nie chce mi sie leciec na gore. Ba-nawet o tym nie wysle. Potem tylko pluje sobie w brode , ze nie mam jak pokazac jak mebelek wygladal przed. Ale obiecuje , ze sie poprawie i chyba faktycznie napisze takiego posta i powiem czego uzywalam. Chociaz czasami moje metody sa tak proste ze az smieszne.

      Usuń
  5. no dobrze - może i doopkostwo nie ma granic terytorialnych, ale muszę zgodzić się z większością - nasza nacja w tym zachowaniu przoduje...:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zgadzam sie z Toba . Bo nie spokalam jeszcze ludzi innej narodowosci, ktorzy tak regularnie i z premedytacja uprzykrzaliby sobie zycie nawzajem

      Usuń
  6. Witaj Aniu, jak już kiedyś pisałam szukam tu w Anglii przyjaciół .. Zwyczajnych... Zeby kawę wypić ... Pogadać .. No wiesz.. I za nic sie nie udaje! Albo wykorzystają albo zazdroszczą .. Albo chcą zeby pomoc czy cos załatwić .. Pewnie sa gdzieś inni tylko mi jak narazie nie dane było ich spotkać ( a tu już 7lat) i żyje tak sobie z mężem jak na bezludnej wyspie troche Cos tam maluje, szyje, kleje i jakoś buduje to swoje szczęście ale nie powiem brakuje mi ludzi.. kobiet,.. Piekne rzeczy tworzysz Aniu! Pozdrawiam ciepło ! Xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co , ci ktorych szukasz siedza cicho w swoich azylkach i boja sie skrzywdzenia tak jak Ty . Ja mam podobnie . Oddalabym wiele za kolezanke , z ktora moglabym wpasc do sklepu , zakasac na reke setke ciuchow i wyglupiac sie w przymierzalni . Ech , to se ne wrati :-( . I tak na zakupy biegam sama, kupuje co popadnie a potem to cos wisi w szafie . Nie ma sprawiedliwosci na tym swiecie, oj nie ma. Pozdrawiaam Ania

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj jak ja Ciebie, Aniu rozumiem... Na obczyźnie ostatnio nie mieszkam, ale widać nie trzeba, żeby dostać kopa od pseudo najbliższych... Wyć z upokorzenia przestałam dopiero wtedy, jak przestałam się otwierać przed "przyjaciółmi". Dziś mam jednego przyjaciela - mojego Przemka i jedną koleżankę... Smutne to, ale nauczyłam się grzecznie uśmiechac do ludzi, nawet miło rozmawiać, ale tylko o pierdołach. Głębsze przemyślenia zostawiam dla siebie... A mebelki sa piękne...

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze że mamy pasje i możemy je rozwijać , bo to pozwala nam choć na chwilę zapomnieć o tym co nas złego spotkało. Pozdrawiam i życzę spotkań tylko z dobrymi ludźmi :-).

    OdpowiedzUsuń
  10. Aniu,kto ma miekkie serce ten ma twarda dupe.
    Ja trzymam sie jednej zasady: z dala od polskich przyjaciol.A sporo ich bylo w czasach gdy mialam "wtyki" i jednym telefonen zalatwialam ludziom prace i lokum.Z tych kilkudziesieciu osob zostala garstka,ktora uwazam za przyjaciol.

    OdpowiedzUsuń
  11. To i ja dolacze moj glos zza oceanu:)) Pamietam jak na poczatku mialam wyczulone ucho na kazde polskie slowo, jak nawiazywalam te polskie znajomosci gdzie sie tylko dalo i ile sie dalo. Pamietam tez jak Owczesny (byly maz) uprzedzal "nie rob tego, bo dostaniesz po doopie" ale nie sluchalam. Az dostalam po doopie i sie nauczylam, na szczescie nie bylo za pozno i trzymam sie z daleka.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć Aniu, ja muszę przyznać, że nie mam wlaściwie żadnych traumatycznych przeżyć związanych z Polakami tu w Szwecji, a mieszkam tu już ponad 20 lat. Na poczatku garnęłam się do Polaków, bo tylko po polsku moglam swobodnie rozmawiać, szwedzkiego dopiero się uczylam. Chcialam znaleźć sobie koleżanki/ę. No i znalazłam trzy. Jedną rówieśnicę, emerytkę i czterdziestoletnią. Jedyne co miałyśmy wspólnego, to narodowość. Nagle jedna z nich zaczęła obgadywać tę drugą, obgadywać, tzn. mowić negatywnie, bo razem we dwie wyjechały na jakąś wycieczkę i coś było nie tak między nimi. Następnie dowiedzialam się, że ona rownież opowiada na "mieście" coś o mnie. Byłam w lekkim szoku, że można w ogóle tak się zachowywać. Bardzo mi się to nie spodobało, powiedzialam jej o tym i nasza znajomość po prostu wygasła. I to w zasadzie był jeden taki incydent. Doszlam do wniosku, że wolę być sama niż "pocieszać się rakiem na bezrybiu". Spotykam się z naszą Polonią, jest zawsze wesoło i smacznie, ale z nikim nie jestem w głębokiej zażyłości. I jakoś nie cierpię z tego powodu. Nikt mnie nigdy nie wykorzystał, a gdy komuś pomagałam, to nigdy nie oczekiwałam, że teraz to będzie przyjaźń na śmierć i życie. Ja w zasadzie nigdy nie mialam żadnych oczekiwań w stosunku do bliźnich. Sama nie wiem, kiedy nabyłam tą umiejętność - nie mieć żadnych oczekiwań, by po prostu nie czuć się później zawiedzioną. A po co ja to wlaściwie piszę? No, chyba po to, żeby jakoś Cię pocieszyć, nie smuć się i po prostu nie przejmuj (no, chyba że ktoś Ci strasznie naubliżał)- masz wspaniale zainteresowania, pasje, piszesz bloga, masz uroczy dom, machnij reką na nieudane znajomości. Gdy mieszkało się w Polsce, to dobierało się sobie przyjaciół, poza krajem sięgamy po kogokolwiek, tylko dlatego, że łączy nas wspólny język i pochodzenie. No i to nie jest chyba najszczęśliwsze. Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń