poniedziałek, 2 grudnia 2013

Tamara

Miesiac temu ........... 30 pazdziernika....
,, Ania, jestes w domu to wpadniemy .....'' Szybko odpowiadam ,, pracuje do 14 tej, ale Tomek bedzie to wpadajcie, zaparzymy dobra kawke '' . Nie wiedzialam , ze Tamara tez przyjedzie. Nie byla jeszcze u nas , mimo ze dzieli nas tylko jakies 45 km. Jej corka Olka - fasolka jak ja przezywamy byla juz niejednokrotnie. Ale tamarze nigdy nie bylo po drodze. Wchodze do domu kilka minut po drugiej , siedza w salonie, slysze smiechy - jest fajnie. W progu salonu padam na kolana i mowie ze calowac bede ziemie , bo Tamara wreszcie zawitala w moje skromne progi . Caly czas sie smiejemy, Tomek zaparzyl kawe , podal ciastka...jest bardzo wesolo . dziewczyny chca zobaczyc szczeniaczki , Tamara podnosi sie i widze ze chyba ja plecy bola. Ale nie podejmyjemy tematu . Idziemy na dol, do naszych bobasow.Ddziewczyny pieja, piszcza , robia sobie zdjecia z maluchami, chca je wszystkie zabierac ze soba. Maluchy tarmosza dziewczynom bluzki, ostrzegam ze nie zwracam za uszkodzenia. Wszyscy smiejemy sie , jest tak sympatycznie . Wracamy na gore , pytam co z plecami. I slysze ,, punkcje mialam '' . Co????? Dlaczego ?????? ,, Biale krwinki mi polecialy na leb na szyje '' Ja ,, a co sie dziej ''. Tamara ,, nie wiem, lekarze tez nie wiedza, zrobilam powtorne badania wyslali mnie do Ringerike na biopsje szpiku z biodra. Bolalo jak jasna cholera, ale pewnie to nic . Chyba zatrulam sie, a raczej lekarz mnie zatrul , bo podawal mi za dlugo leki na zoladek, wciaz te same .'' Nie moge pojac, wciaz pytam o szczegoly, w glowie klebia mi sie inne odpowiedzi , ale ..... . W koncu Tamara mowi ,, a wiesz, dzisiaj nawet dzwonili do mnie ze jutro mam przyjechac na rozmowe . Pewnie zmienia mi leki i tyle. '' Spogladamy z Tomkiem na siebie, wrecz rzucamy sobie ukradkowe spojzenie , dobrze sie rozumiemy - moja rok od zdiagnozowania u mnie raka, prawie rok od radioterapi . Ale odsuwam te mysli od siebie. Bo przeciez to nie moze byc prawda. Dalej sie smiejejmy , rozmawiamy o pierdolach, Tamara snuje plany na przyszlosc , opowiada o swoim wreszcie ukonczonym domu, jak to w nim zamieszkaja jak tylko przejda tutaj na emeryture. ja proponuje wspolne swieta , moze nawet chucznego sylwestra-w koncu bedziemy tutaj razem - obie rodziny . Nikomu nawet nie przechodzi przez glowe, ze wiecej juz sie nie spotkamy . Dziewczyny jada do domu , my z Tomkiem ciagniemy dalje rozmowe , dyskutujemy calkiem dlugo . Ide spac , probuje nie myslec , ale mysli , zle mysli wracaja jak bymerang .

31 pazdziernika 19:39 , Karolina pisze ,, Anka , no i kurwa wiesz co, Olki Tamara ma bialaczke '' . Cos we mnie peka, nie moge w to uwierzyc, chociaz jeszcze poprzedniego wieczora sama siebie ganilam za zle mysli .,, Wiesz, we wtorek ma juz dostac pierwsza chemie , to poczatkowe stadium dobrze rokuje '' . Ja oczywiscie daje dobre rady , ze ma jesc , ze ma o siebie dbac , ze .............. - przekazuje wszystko czego naczytalam sie w szpitalu , czego obsluchalam sie od chorych na leukemie . Proponuje moje czapeczki jak zaczna jej wlosy wypadac . Niech nie wydaje kasy na darmo, ja mam dwie nowiusie to jej dam. Dobre rady cioci Ani , placze, nie moge sie uspokoic. Co to da - nic. Wiem sama po sobie. Chce do niej zadzwonic , chce napisac , nie wiem czy wypada, pamietam siebie jak nie chcialam z nikim rozmawiac . Pamietam jak Tomek powiadamial moja rodzine , ze mam raka. Jak wychodzil z domu , szedl z Brenda na spacer i tam dzwonil . Nie chcialam nikogo widziec, nikogo sluchac, nie chcialam sluchac zadnego pocieszania. Nic nie chcialam . Chcialam umrzec.

13 pazdziernika , Tamara ma zrobiony port , podaja jej chemie, czuje sie bardzo dobrze. jest pelna optymizmu , wydaje sie w ogole nie przejeta swoim stanem i tym-co sie z nia dzieje .

2 grudnia , nie wiem ktora godzina , jest jeszcze ciemno - mysle chyba jeszcze pospie . Slysze , ze Brenda sie tlucze . Pewnie pojadla za duzo i do rana z kupa nie moze wytrzymac. Nadsluchuje - idzie do naszej sypialni . udaje , ze jej nie slysze, niech Tomek wstaje , to jego pupilka, przekonal mnie do jej kupna, ale po nocach wstawac w mrozie nie bede . O co to to nie. Widzialam, jak niejednokrotnie wychodzi w szlafroku  w mroz , stapa z nogi na noge i pogania Brende. Potem wskakuje do lozka caly zmrozony . Mijaja sekundy , Brenda krazy wokol lozka. Czy cos czuje ? Pika telefon, jedna wiadomosc za droga. Cholerka , kto o tej porze pisze na FB ??? Biore tlf do reki , jest 5:16 , to karolina ,, Tamara zmarla , serce chemi nie wytrzymalo , stanelo na 15 minut , potem na 2 , nic nie pomoglo - zmarla ........... '' . Leze nieruchomo , czytam jeszcze raz na glos to co zobaczylam, lzy same leca mi z oczu , Tomek mnie przytula , ale to nic nie pomaga. Tamara.....jej tez juz nie ma. Odeszla kolejna osoba , ktora miala plany na przyszlosc , ktora chciala dopiero teraz zyc pelna geba, cieszyc sie z wnukow , z osogniec dzieci , odpoczac na zasluzoje emeryturze gdy czas na to pozwoli . Nie pozwolil . Pan mial dla nie swoj plan . Postaral sie, alby zostal wypelniony w calej swojej okazalosci .

Czy powinnismy planowac, marzyc skoro i tak nasz los jest juz gdzies tam zapisany ? Czy warto tracic energie na palnowanie dalszego zycia ? Ile prawdy jest w powiedzeniue , ze dobre nastawienie w chorobie to 90 % sukcesu w leczeniu ? Co znacza te wszystkie slogany ? Kiedy mozemy byc na 100 % pewni ?? Czy to wszystko tak naprawde ma jakikolwiek sens ?

2 grudnia , wieczor , sms ,, Stracilam prace '' To moja corka. dzwonie i bezksztaltnym glosem mowie ,, przeciez nic sie nie stalo. Nie mialas umowy , to bylo smieciowe zlecenie, mimo ze to Gazeta Wyborcza . Wez sie w garsc , szukaj pracy jak inni. '' . Koncze rozmowe , mysle ze bylam za szorstka. Ale czym jest utrata pracy w porownaniu z utrata zycia, z utrata ukochanej osoby , w porownaniu z cierpieniem ktpre przechodzi rodzina gdy zabraknie ,, nas '' . Byc moze bylam niestprawiedliwa, ale czasami wydaje mi sie , ze pedzac w pociagu do slawy, pieniedzy , dobr materialnych zapominamy o fundamentalnym obowiazku bycia szczesliwym i kochanym . Zapominamy o tym, ze musimy zyc tak, jakby to byl nasz ostatni dzien w naszym zyciu . Zwariowalam ? Stalam sie egositka ? Zycie mnie osadzi za moje slowa i czyny .

Nie bede wracac do poczatku tego co napisalam, nie bede poprawiac bykow, przejezyczen czy interpunkcji . To nie jest wazne. Moja polonistka zapewne zalamalaby rece. Ale to nic. To byly, to sa moje uczucia, ktore musialam dzisiaj wywalic z siebie. Ilu ludzi jeszcze bede musiala pozagnac ? Nie wiem . Czy bede potrafila byc szczesliwa jak dawniej ? Nie wiem. Wiem jedno, ze mam obok siebie kogos , kto mnie zawsze wspieral i tak bedzie konca moich dni . Myslalam , ze juz sie nie boje. Ale widze, ze to nie prawda. Boje sie jak cholera. I to chyba nigdy nie minie.

Ania

21 komentarzy:

  1. Mam łzy w oczach...nie wiem co napisać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyrazy współczucia [*]
    Mogę Cię tylko uściskać na odległość i przesłać dobre myśli.....

    OdpowiedzUsuń
  3. Az nie wiem co napisac.Kompletna pustka w glowie.Sciskam Cie mocno!

    OdpowiedzUsuń
  4. A dzisiaj byłam taka zła z głupiego nieważnego powodu., wstyd mi.. Przytule męża Przypomnialas mi jakie to ważne Dziękuje

    OdpowiedzUsuń
  5. ...nie wiem co napisać.....:((((Tak bardzo mi przykro...Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.....:((((

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu,wiesz,że i mie ostatnio spotkała taka gwałtowna śmierć i wiem co czujesz,wiem co myślisz i w pełni utożsamiam się z tym co napisałaś,takie same myśli krążą mi ostatnio po głowie i wiem,że gdy ocieramy się o śmierc,wszystko nabiera innego sensu i taka chwila stawia nas do pionu.Mam nadzieję,że nie dopadną Cię czarne myśli,trzymaj się cieplutko!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwrażliwiasz Aniu... :) przytulam i staram się wyciągnąć wnioski z tego co napisałaś
    Dla Ciebie Marco Lo Russo, wirtuoz akordeonu, wspaniały muzyk,którego poznałam w sobotę http://www.youtube.com/watch?v=85POVF268u8&feature=youtu.be

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy warto marzyć, snuć plany? Czy warto wybiegać w przyszłość? Myślę, że warto. Ale ważniejsze jest nauczyć się żyć chwilą obecną. Docenić to, co mamy dziś. Dostrzec znaczenie teraźniejszości - naszego tu i teraz. I życ, tak jak piszesz, jakby jutra miało nie być. A to znaczy najpiękniej jak się da.
    W czerwcu rak zabrał mi bliską osobę - 2,5 miesiąca po operacji... To była lawina.
    Aniu, trzymaj się mocno. Jesteś silną kobietą! Tulę i ciepło ślę
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak naprawdę jeszcze nigdy nie doświadczyłam podobnej sytuacji w moim życiu, że ktoś odszedł ot tak nagle. Odchodziły babcie, dziadkowie. Ludzie słusznego wieku, którzy swoje życiu przeżyli, a i może w jakimś sensie byli nim zmęczeni. Ale słyszę wkoło siebie o potwornych rzeczach dotykających ludzi i to mi daje pokorę do życia z jednej strony, a z drugiej straszliwą radość, że mam to co mam i tych, których mam. Ta piosenka, choć jest po części zaprzeczeniem smutku, towarzyszy mi zawsze w bolesnych momentach mojego życia i choć usłyszałam o Tamarze już po jej odejściu właśnie jej słucham. Dla nieznanej mi Tamary...http://www.youtube.com/watch?v=fllDB3FK7pI

    OdpowiedzUsuń
  10. To smutne i przykre... Przeczytałam wszystko od deski do deski ze łzami w oczach...
    W tamtym tygodniu odszedł też ktoś kogo znałam z diagnozą raka.Nie byłam na pogrzebie, poszliśmy dzień później.
    Przyjeżdżając do Niemiec ponad 21 lat temu nie mieliśmy nikogo, do kogo moglibyśmy pójść na grób we Wszystkich Swiętych. Teraz idąc przez obydwa najbliższe cmentarze, widzę znajome nazwiska, znajome imiona...
    Ba! Nawet jedno z moich dzieci też tam jest.... :(
    Trzymaj się cieplutko...

    OdpowiedzUsuń
  11. Planuj Aniu!!!
    Planuj i marz!!!!
    Nie poddawaj się - nie wolno Ci!!!!
    Myślami jestem z Tobą... i modlitwą - jak zawsze :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie znoszę takich sytuacji i nigdy ich nie zrozumiem. Zawsze warto myśleć o przyszłości, mieć marzenia i nigdy przenigdy się nie poddawać. Przeczytałam wczoraj Twojego posta po raz pierwszy i musiałam sobie to wszystko przemyśleć. Dziękuję Ci, że tutaj jesteś i piszesz w taki sposób. Wysyłam ci dużo ciepła od serca!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy nie ma planów i marzeń, NIC NIE MA!!!!
    Niezaleznie od wszystkiego nie mozna sie załamywać.
    Wiem, nie jest to łatwe, szczególnie, kiedy tak nagle los tworzy luke, pustke po kimś, kto tez miał plany...
    To chwilowe, Aniu, bolesne, ale chwilowe...
    Przeciez wszystko kiedyś się kończy, WIEMY O TYM i co?
    Kiedy nas to spotyka wpadamy w przerazenie...Był tos obok, pił z nami herbatę.. i ...odszedł
    Potrzebna Ci kartka- przedzielona na pół...bilans na plus i na minus...
    Dojdziesz do tego, że są plusy, odczuwalne, dostrzegalne, są...
    Miłośc, która nigdy sie nie starzeje i nigdy nie mija, kiedy jest prawdziwa...
    Chociażby to I AŻ TO!!!
    Jestem z Tobą.
    M.Arta

    OdpowiedzUsuń
  14. Strasznie mi przykro. Nawet nie wiem co to znaczy tak bardzo sie bac...ale mam nadzieje, ze to Cie nie zlamie i bedziesz marzyc, planowac, dla siebie, dla meza, dla dzieci i wnukow.

    OdpowiedzUsuń
  15. Aniu... ciężko to czytać... Cholerny los... Ja też się boję. Boję się o siebie, o dzieci. Gdy czytam takie historie, łzy kapią mi jak grochy. I boję się jeszcze bardziej. Przepraszam, pewnie nie pomagam Ci. Ale przywołujesz moje smutne wspomnienia. Ja straciłam mamę kilka lat temu, zabrała mi ją ta straszna choroba. A tak wierzyłam, że jej się uda, jak zawsze miałam tak ogromną nadzieję. Kilka dni temu odszedł synek mojej wirtualnej koleżanki. Był w wieku mojego synka... Nie rozumiem tego wszystkiego. No dobra, nie piszę nic więcej, bo nie widzę klawiatury. Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  16. Aniu, rozumiem Twój ból, rozumiem Twój strach - wszystko to sama kiedyś przeżyłam na własnej skórze, a i zawodowo ciągle spotykam się z chorobami, bezsilnością i śmiercią. Stale zadaję sobie pytanie: po co to wszystko? Ale jednak trzeba marzyć i kochać, trzeba planować, trzeba robić co się tylko da, aby odcisnąć swój ślad na ziemi - dla najbliższych, dla siebie, dla przeżycia wszelkich uczuć.Marzenia są istotą naszego życia - to one sprawiają, że chce nam się żyć, i że w tym życiu widzimy sens.Pozdrawiam Cię gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  17. Cieszę się, że jest u Ciebie wytęskniony śnieg. W nocy w Bergen tez spadł i dużo lepiej to wygląda niż ciągły deszcz. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  18. Aniu przeczytalam tego posta ze lzami w oczach, mimo ze nie znam Tamary, tak bardzo smutno mi sie zrobilo, tak zal....
    Naprawde mi przykro, sciskam Cie mocno.

    OdpowiedzUsuń
  19. Kilka dni temu przeczytałam Twój post, ale nie miałam nawet siły żeby skomentowac, mam mamę chora na Alzhimera i obecnie stan się pogorszył, ostatnie lata poświęcam schorowanym rodzicom, a blog i moje hobby to jedyna odskocznia,wspólczuję Ci i życzę wiele sił oraz wsparcia od wszystkich którzy mogą Ci je ofiarować:)

    OdpowiedzUsuń
  20. I nie ma wsrod nas juz Tamary , ostatnio snila mi sie i mowila ze u niej wszytsko dobrze i ze znow jest mloda , byla promienna i usmiechnieta .... Do dzis to do mnie nie dociera , w domu jej rzeczy nadal leza tak samo jak by miala zaraz wrocic na odpoczynek do domu , olka do dzis nie moze sie przelamac i nawet zadzownic do konca zycia bede pamietac jak bylysmy u Tamary na 3 dni przed ta tragedia , wszytsko bylo dobrze ... Pozdrowiania i buziaki , czytam namietnie twoj blog a kartka od was jest prze piekna :) Karolina

    OdpowiedzUsuń